poniedziałek, 2 listopada 2015

|Niall| #2 cz. 1

No I kolejna kłótnia w domu. Kolejne zarzuty mojej macochy. Tego nie dało się już znieść. Zrób to, zrób tamto. A ona siedziała przed TV i miała mnie za kogoś, kim można pomiatać.
-Test ciążowy proszę -rzuciłam do aptekarki, znajomej z liceum, przerywając jej rozmowę ze światową gwiazdą - Niallem Horanem. Był jej kuzynem. A ja totalnie zakochaną w nim fanką. Jego brwi uniosły się wysoko, na wypowiedziane przeze mnie słowa. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
-Wszystko gra?-zapytała Keely z troską.
-Uwierz, gorzej nie będzie -odparłam płacąc. Rzuciłam w jej stronę bezradne spojrzenie, po czym wyszłam. Przypuszczam, że byłam czerwona jak burak.

|Oczami Nialla|
Czułem się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Wyglądała na tak młodą.. Po jej wyjściu spojrzałem na Keely, licząc, że cokolwiek mi powie. Ta jednak wzruszyła ramionami. Po chwili nalegania wydusiła z siebie tylko "wolałabym sama zostać zgwałcona, niż mieć taką matkę wiedźmę". Ok, domyśliłem się o co mogło chodzić. Pożegnałem się z nią i wyszedłem z apteki w kapturze i okularach. Na darmo rozglądałem się po okolicy. Jej nigdzie nie było. Pomyślałem, żeby regularnie odwiedzać aptekę. Może szczęście znowu dałoby o sobie znać i znów bym ją spotkał?

|Oczami Rose|
Poprzedniego dnia wróciłam do domu bez słowa, położyłam test na stole w salonie i nie wychodziłam ze swojego pokoju. Na przemian myślałam to o matce, to o Niallerze, który pewnie wziął mnie za jakąś puszczalską małolatę. Gdy rano otworzyłam oczy, nade mną ujrzałam znienawidzoną twarz. To ten gnojek Nathan. Stał i czekał na odpowiedni moment, zapewne żeby mi dokuczyć. Zerwałam się szybko z łóżka i szarpiąc go wypchnęłam za drzwi, następnie zatrzaskując je i przekręcając kluczyk.
Jak zwykle wysłała mnie na zakupy po jej zachcianki, wciskając mi przy tym litanię najróżniejszych rzeczy i pyskując bez przerwy. Byłam na tyle poirytowana, żeby opóźniać wyjście z domu. No sorry, nie jestem kopciuszkiem, a ona nie będzie mną poniewierać. Cieszyłam się jednak, że nie miała swoich dzieci. Po długim wybieraniu ubrań i zrobieniu delikatnego makijażu, wyszłam. Padał deszcz, ale było całkiem przyjemnie. Po odniesieniu zakupów do domu udałam się jeszcze do Keely, aby się jej wyżalić. Przy ladzie znów stał Niall. Znów rozmawiali, a ja nie wiedziałam co robić. Weszłam jednak, próbując nie zwracać na niego uwagi.
-Cześć Rose. Coś się stało? -zaczęła od razu.
-Ona i Michael. Wierzysz? Z moim byłym. Jest z nim w ciąży. Już nie mam siły. Chciałbym zostawić to w cholerę i cofnąć się w czasie - mówiłam ze łzami w oczach.
-Zrobię ci herbatę. Ale najpierw skoczę po nią do sklepu. Niall zajmij się nią. Jeszcze coś weźmie i sobie zaszkodzi -rzuciła w jego stronę. Wyszła zamykając aptekę i zmieniając napis na "zaraz wracam", następnie wsiadła do swojego małego auta i pojechała do marketu. Ja wygodnie rozłożyłam się na kanapie na zapleczu, a Niall patrzył na mnie stojąc w drzwiach.
-Opowiesz co się dzieje?
-Serio nie chciałbyś wiedzieć
-Chciałbym. Chciałbym wiedzieć i ci pomóc. Myślę o tym od wczoraj, nie każ mi dłużej cierpieć
-Poważnie? Dobrze. No więc jestem z patologicznej rodziny. Przynajmniej tak się czuję. Mam 17 lat i ten test wczoraj nie był wcale dla mnie
-Czemu to mówisz?
-Bo spojrzałeś na mnie z jakimś, nie wiem. Obrzydzeniem. Mniejsza z tym. Ten test nie był dla mnie tylko dla mojej macochy. A zaczynając od początku zaczęło się to tak, że moja mama miała atak padaczki. Duszności były tak silne, że nie dało się nic zrobić, próbowałam, robiłam wszystko tak jak na lekcjach Edb w szkole. Nie udało się. Zaczęłam się ciągle obwiniać i nadal to robię, rozstałyśmy się w małym nieporozumieniu. I to przeze mnie ten atak. Chciałam korzystać z życia, wyjechać z koleżanką na Hawaje w wakacje. Nie chciałam zmarnować takiej okazji. Ale mama zabroniła mi, ostrzegała przez Megan. Nie słuchałam, wykrzyczałam jej, że traktuje mnie jak małe dziecko i ma mnie w dupie. I się zaczęło. Zmarła z mojego powodu,przez 2 lata chodziłam do psychiatry, cięłam się gdzie popadło. Kilka razy ktoś oddawał mi krew. Raz prawie umarłam, ale mnie uratowali. Potem ojciec znalazł sobie tą wiedźmę. Mówiłam mu, że ona kocha tylko jego kasę. A tata dużo zarabiał. Jest kierownikiem Nando's. Wkrótce okazało się, że miałam rację. Rzucił ją, a na mnie krzyczał, że gdyby nie ja, matka by żyła i że mnie też nie powinno być. Zostawił mnie z nią. A ona co robi? Puszcza się na lewo i prawo, pomiata mną. Na koniec zaczęła mnie niszczyć. Chłopak ze mną zerwał, uwiodła go, a teraz będą mieć dziecko. Wynajęła swojego brata Nathana. Jest 16 lat młodszy od niej. A jego zadaniem jest znęcać się nade mną w różny sposób. Już wiesz wszystko? -zapytałam roztrzęsionym głosem. Walczyłam z chęcią płaczu. Ale byłam zbyt słaba. Po moich policzkach momentalnie popłynęły strumienie łez. Rozkleiłam się jak dziecko. Stanęłam tyłem do niego,nie chciałam, żeby widział moją słabość. Przytulił mnie. Przytulił tak, jak nigdy nikt i czule muskając palcami moje włosy, szeptał do ucha ciche "shhhh". Dał mi ciepło jakiego nigdy nie czułam. Uspokoiłam emocje, skupiając się na biciu jego serca. Biło mocno. Było dobrze słyszalne.
-Jesteś naprawdę silna, Rose. Podziwiam cię.-przyznał spokojnie, trzymając w swoich ramionach.-Niedługo się to skończy. Spróbuję zrobić wszystko, żeby Ci pomóc. Zamieszkasz ze mną i chłopakami. Jest tam też nasza przyjaciółka. Wczoraj rozstała się z chłopakiem. Też jest jej ciężko.
-Ale to niemożliwe -Spojrzałam na niego.-Mam 17 lat. Nie pozwolą ci mnie zabrać
-Pozwolą. Ponieważ jestem pełnoletni, a ty chyba się zgadzasz, prawda? Ważne jest też twoje zdanie. Nie myśl już o tym. Jestem przy tobie.

Jak narazie tyle. Wydaje mi się że napiszę drugą część. Co wy na to? / Rose

sobota, 31 października 2015

|Niall| #1

Nie jest to mój pierwszy imagin, a także nie ostatni. Jednak liczę na to, że blog odniesie jakiś sukces i że zyskam wielu czytelników ;). Miłego czytania ;) ~ Rose

Koniec szkoły. Godzina 12 w południe. Młodzież w mundurkach i ze świadectwami opuszczała szkolne progi, powoli zapełniając centrum Londynu i galerie. Każdy chciał dobrze wyglądać podczas wakacyjnych przygód. Dziewczyny kupowały nowe kosmetyki, najczęściej te polecane przez swoje idolki. Dzięki nim najpopularniejsze sklepy tyłu H&M zyskiwały całkiem sporo w szybkim czasie. A chłopcy jak to oni, biegali po sklepach w poszukiwaniu najlepszych piłek, deskorolek i innych przedmiotów. Pogoda tego dnia nijaka. Niby świeciło słońce, a jednak było chłodno i padał deszcz. Dobrze tym, którzy chodzili po mieście szczęśliwi. Ja jedyna -Rose Palvin - musiałam jeszcze zrobić obszerne zakupy, a potem wraz z nimi gnieść się w zatłoczonej windzie, aby oddać nauczycielowi pożyczone na konkurs notatki. Klnęłam w duchu. Że też nie mógł mieszkać na parterze! Mało tego, winda musiała się zepsuć. W tamtej chwili żałowałam, że nie mam prawka. Gdy po kilkunastu minutach wyszłam z windy, było już za późno, aby złapać autobus do mojej dzielnicy. Poirytowana oddałam panu Smith'owi notatki i udałam się z zakupami na dół. Kierując się w stronę obrotowych drzwi, wpadłam na wysokiego chłopaka w kapturze i ciemnych okularach.
-Wybacz, nie chciałam
-Główka w chmurach? - spytał
-Tak jakby. Wszystko poszło niezgodnie z planem
-Pomóc ci jakoś? Może odwieźć do domu?
-Wiesz, byłabym wdzięczna
-Chodź -wyciągnął do mnie dłoń, a ja nieśmiało złapałam ją. Udaliśmy się w stronę parkingu. Na miejscu stało kilka aut i wyróżniający się od wszystkich czarny van. Chciałam dokładniej przyjrzeć się chłopakowi, jednak obszerny kaptur i ciemne okulary uniemożliwiały mi to. Wsiedliśmy do środka, panowało przyjemne ciepło. Ukradkiem zerkałam na chłopaka.
-Jak masz na imię?-spytał
-Rose. A ty?
-Powiem pod warunkiem, że zaprosisz mnie na czekoladę i obiad - zaśmiał się.
-Nie ma problemu. Więc?
-Niall Horan skarbie - spojrzał na mnie zdejmując kaptur i okulary.
- Oo, hej
- No hej - uśmiechnął się, po czym odpalił silnik i ruszył pod podany wcześniej adres. W domu rozgościł się, a ja spędziłam kilkanaście minut w kuchni, przygotowując najlepszą potrawę jaką umiałam. Z zamyślenia wyrwało mnie uczucie ciepłych dłoni w okolicach bioder. Tak, był to Niall. Przytulił mnie od tyłu, układając głowę na moim ramieniu, przyglądając się wykonywanym przeze mnie czynnościom. Oboje staliśmy w milczeniu, jednak co chwilę przerywałam to, prosząc, aby podał mi przyprawę, dzięki czemu mogłam złapać głęboki oddech. Potem wracał do wcześniejszego zajęcia, ogrzewając moje wiecznie zmarznięte ciało.
Wieczorem Irlandczyk włączył znalezione w samochodzie DVD, na którym znalazł dużą ilość horrorów.
-Masz chłopaka? - spytał
-Wiesz. . Sama nie wiem. Przed moim przyjazdem tu, byłam z takim jednym. A teraz nie odpisuje na żadne wiadomości, nie odbiera. Słabo , nie zerwał i nie wiem co mam odpowiedzieć.
-Przykro mi. Nie martw się, trafisz na odpowiednią osobę. Jesteś tego warta
- Dziękuję - ucałowałam lekko jego policzek. Oglądaliśmy długo filmy. Najgorsze w każdym z nich były sceny wzięte z filmów porno. Zawsze mnie to wkurzało. W tamtym momencie miałam twarz w kolorze buraka, a usta Nialla wykrzywiały się w chytrym uśmiechu. Co chwilę zerkał na mnie I zmniejszał odległość w jakiej siedzieliśmy. Siedząc obok mnie, jedną rękę przełożył za mój kark a drugą jeździł po udzie wywołując przyjemne dreszcze.
- Co rob. . . . . . -Przerwał, zatykając moje usta swoimi. Na początku całował delikatnie, próbując wyczuć czy mi to odpowiada. Potem pogłębił pocałunek. Nie miałam ochoty się od niego odsuwać ani na chwilę. Film był nadal włączony, a w pomieszczeniu rozlewały się głosy aktorów. Niall zbyt mocno się nakręcił. Ręką powędrował pod moją koszulkę I jeździł z góry na dół. Niedługo po tym mój T-shirt wylądował gdzieś w rogu, a blondyn zabrał się za moje spodnie. Bez trudu pozbył się ich. Następnie zdjął z siebie wszystko i znowu złączył nasze usta w pocałunku.
- Niall, ja nie chcę - sprzeciwiłam się.
- Przepraszam, mogłaś wcześniej powiedzieć -odparł wyraźnie zakłopotany.
- Przepraszam, nie pomyślałam o tym. Nie przejmuj się tym, czuję się równie głupio - pocieszyłam przytulając.
- Ja przepraszam. Mogłem zapytać
- Już dobrze. Nie obwiniaj się. Zrobię czekoladę a potem dokończymy oglądanie. Co ty na to?
- Lubię twój tok myślenia skarbie - uśmiechnął się
-Uuu, skarbie? Skąd takie przezwisko? - odwzajemniłam uśmiech, łapiąc go w talii.
- Nie wypada inaczej mówić do takiej dziewczyny. Zwłaszcza mojej
-Idź na górę, zaraz jestem.
Do późna w nocy rozmawialiśmy. Cały pech zniknął wraz z jego pierwszym uśmiechem w moją stronę.